"O przeszłość, która mnie ukształtowała."
Dziś chciałabym wrócić do
przeszłości. Opowiedzieć trochę więcej o sobie. Po to abyście
mogli lepiej mnie zrozumieć, poznać a nawet to co dziś chcę
napisać zainspiruje Was bądź wpłynie pozytywnie na wasze
myślenie.
Od początku mojego życia nie
miałam lekko. Choroba była tylko kolejnym etapem. Te wydarzenia, o
których dziś piszę sprawiły, że ukształtowały moją
osobowość. Byłam szczęśliwym dzieckiem do momentu, w którym
moi rodzice postanowili wziąć rozwód. Wtedy musiałam szybko
dorosnąć i stać się odpowiedzialnym dzieckiem. Mój ojciec
jest alkoholikiem. To był powód dla którego moja mama
postanowiła zakończyć swoje małżeństwo z tym człowiekiem. Nie
raz była dawana mu szansa, ja byłam świadkiem niestosownych
zachowań jakie miały miejsce u nas w mieszkaniu. Nie wróżyło
to świetlanej przyszłości. Poznałam czym jest bieda, kiedy
starczało tylko na bułkę z mlekiem. Kiedy musiałam oglądać
sytuację ciągłych konfliktów w domu. Żadne dziecko nie
powinno tego doświadczać. Na dodatek w tym czasie moja mama zmagała
się z rakiem piersi. Za dużo jak na jedną osobę. Pomimo młodego
wieku dużo z tego czasu pamiętam. Mama aby zapewnić nam namiastkę
normalności tj. mi oraz wtedy kilku miesięcznej mojej siostrze
musiała wyjechać za granicę na kilka miesięcy. Zostałam więc
pod opieką mojej babci i dziadka wraz z siostrą. Rozstanie było
dla mnie bardzo trudne. Perspektywa doświadczania obecności mamy
tylko przez telefon nie była miła i wiązała się z dużym
osamotnieniem. Jednak rozumiałam dlaczego mama to robi ale nie było
to łatwe do zaakceptowania. Pieniądze, które mama miała
zarobić gwarantowały nam byt i pozwalały na załatwienie takich
spraw jak rozwód czy dawały szansę na niezależność. Ten
okres był dla mnie trudny. Bardzo tęskniłam za mamą. Bałam się,
że i ona odejdzie. Jednak obecność dziadków dodawała mi
otuchy. Gdy mama w końcu wróciła cieszyłam się ogromnie.
Moja kilkuletnia siostra nie zbliżała się do mamy. Traktowała ją
jako obca osobę. Nie pamiętała jej. Na szczęście po upływie
kilku dni moja siostra zaczęła sobie przypominać obraz mamy. Udało
się załatwić mamie sprawy związane z rozwodem. Wnet zaczęłyśmy
żyć na nowo. Tęskniłam za ojcem. Chciałam doświadczać jego
bezpieczeństwa ale on nie chciał utrzymywać kontaktu ze swoimi
dziećmi. Tak jest do dziś. Moja siostra nawet nie pamięta go, nie
doświadczyła jego miłości. Nadszedł czas kiedy to ja musiałam
stać się na tyle odpowiedzialna, żeby móc pomagać mamie.
Ona musiała dojeżdżać kilkanaście kilometrów do pracy a
ja musiałam czuwać nad moją młodsza siostrą. Dziadkowie też
wtedy pracowali więc ja jako dziecko musiałam opiekować się
młodszą siostrą. Nie pamiętam dokładnie ile miałam wtedy lat.
Na pewno mniej niż 9. Wtedy moja siostra chodziła do przedszkola.
Musiałam zadbać o to, żeby ją ubrać, nakarmić, zaprowadzić do
przedszkola potem odebrać i zapewnić opiekę na resztę dnia. Na
pewno do tego momentu aż wróci do domu ktoś z dorosłych. W
międzyczasie musiałam też sprzątać w domu, niekiedy zadbać o
to, żeby napalić w piecu kiedy to dziadka nie było w mieszkaniu.
Ciężko było to wszystko ogarnąć ale wiem, że na tą pomoc
liczyła moja mama. Dbałam o siostrę jak mogłam. Czasami musiałam
angażować ją w moje sprawy. Kiedy to chciałam pobawić się z
rówieśnikami, ona musiała być przy mnie. W tym czasie byłam
też ministrantką więc niekiedy musiałam zabierać siostrę ze
sobą do kościoła. Lubiłam tą czynność więc nie chciałam
opuszczać żadnej mszy. Starałam się nie sprawiać żadnych
przykrości mamie. Słuchałam jej i postępowałam według jej
wskazówek. Jednak czasami dla dziecka w tym wieku ilość
obowiązków była przytłaczająca. Z jednej strony
rozumiałam dlaczego to tak ma wyglądać, zaś z drugiej byłam zła
i miałam w sobie poczucie niesprawiedliwości dlaczego ja muszę tym
wszystkim się zajmować. Dlaczego tak po prosu nie mogę zająć się
tylko sobą? Dlaczego nie mogę być dzieckiem? Te pytania zawsze
gdzieś z tyłu głowy mi towarzyszyły. Niestety w tym okresie
brakowało mi kontaktu z mamą, ponieważ wstawała do pracy wcześnie
rano i wracała późnymi popołudniami. Wspólne
spędzanie czasu następowało w weekendy. Wtedy mama zawsze starała
się nadrobić ten stracony czas w tygodniu. Tak to jednak nie
działało. To wszystko tak trwało do momentu aż mama poznała
swojego obecnego partnera. W tym czasie również zachorowałam.
Nagle zaczęłam być zauważana. Mogłam odpocząć. Mogłam być
bezbronnym dzieckiem. Choroba byłam czymś złym, owszem ale
przywróciła mi dzieciństwo, które musiałam na pewien
czas zostawić gdzieś w kącie. Dalszą część już znacie...
Te doświadczenia sprawiły, że
musiałam szybko dorosnąć i stanąć na wysokości określonego mi
zadania. To niestety nie było dobre ale na szczęście pozytywy z
tej sytuacji też można zauważyć. Do tej pory mam bardzo dobry
kontakt ze swoją siostrą, która jest ode mnie 7 lat młodsza.
Poznałam prawdziwą wartość rodziny i wiem czego bym nie chciała
mieć w swojej przyszłej rodzinie. Wiem czym jest szacunek, co to
znaczy nie mieć podstawowych potrzeb. Po tym wszystkim potrafię
spojrzeć na to chłodno i wyciągnąć z tego to co jest cenne dla
mnie. Tak jest z naszymi trudnościami, przeciwnościami, z którymi
mierzymy się na co dzień. Często nie rozumiemy dlaczego określone
wydarzenie ma miejsce i musi dotyczyć akurat mnie. Czujemy jedną
wielka niesprawiedliwość ale wszystko jest po coś. Ten cały bagaż
doświadczeń uczy nas jak mamy postępować w życiu, kim mamy być
i co jest dla nas najcenniejsze. Ważne jest to aby wziąć do ręki,
te wszystkie doświadczenia i zrobić z nich pożytek. Spróbuj
tak na to popatrzeć. Pomyśl o swojej przeszłości, nawet jeśli
nie była dobra i weź z niej to co najcenniejsze może być dla
Ciebie. Przygarnij to do siebie i bądź dumny z tego kim jesteś,
tak po prostu.
Komentarze
Prześlij komentarz