„ Powrót do szkoły, codzienne życie oraz ukrywanie się przed światem.”
Podczas
mojego leczenia miałam nauczanie indywidualne, które odbywało
się w domu. Jednak gdy skończyłam chemię i czułam się dobrze
czas najwyższy było na podjęcie decyzji powrotu do szkoły. Z
jednej strony nie mogłam się doczekać, ale z drugiej strony
obawiałam się tego czy zostanę zaakceptowana przez rówieśników.
Opanowałam na tyle chodzenie w protezie, że do szkoły na lekcje
wybierałam się bez kul. Pierwszego dnia w szkole musiałam napisać
test z języka angielskiego kwalifikujący mnie do odpowiedniej
klasy. Ciężko mi było, ponieważ w swojej starej szkole uczyłam
się języka niemieckiego. Więc wynik mojego testu nie był
zadowalający dlatego trafiłam do takiej klasy, gdzie inni byli na
tym samym poziomie języka angielskiego co ja. Na początku niełatwo
było mi się zaaklimatyzować w nowej klasie, ponieważ chodziły do
niej osoby z różnych środowisk społecznych. Nie mogłam
odnaleźć się w tym gronie nowo poznanych mi osób.
Nauczyciele obserwując mnie na lekcjach zauważyli, że lepiej mi by
było gdybym przeniosła się do innej klasy, która będzie
bardziej mi odpowiadała pod względem kształcenia i osób,
które w niej się znajdowały. Moja mama udała się na
rozmowę do szkoły i złożono jej taką propozycję, z możliwością
przedyskutowania ją ze mną. Na początku niezbyt przychylnie do
tego podeszłam. Znałam już ludzi z tamtej klasy ale pomyślałam,
że zaufam mojej mamie i nauczycielom. W końcu chcieli dla mnie jak
najlepiej. Postanowiłam więc przenieść się do klasy B. Od razu
nawiązałam w niej relacje z otwartymi i sympatycznymi osobami.
Poznałam wspaniałych ludzi, z którymi przyjaźnię się do
tej pory. Moją najlepszą przyjaciółką została Dominika,
która zawsze się o mnie troszczyła. Spędzałyśmy miło
czas po lekcjach, spotykałyśmy się, rozmawiałyśmy. Dominika to
chodzący żywioł, zawsze energiczna i uśmiechnięta osoba. Takich
ludzi uwielbiam najbardziej i z takimi chciałam przebywać w tym
momencie, ponieważ były najbliższe mojej osobowości. Dominika od
początku traktowała mnie jak normalną dziewczynę, kumpele. Za to
jestem jej wdzięczna. Bo widziała we mnie człowieka takiego samego
jakim jest ona, nie patrzyła na mnie przez pryzmat mojej
niepełnosprawności. Cieszyłam się również, że w szkole
byłam tak samo traktowana. Na równi z innymi. Mogłam więc
wrócić do normalności i żyć życiem codziennym z dala od
choroby. Zajęłam się życiem szkolnym, tak jak powinno być w tym
wieku u każdej przeciętnej osoby.
Potem
nadszedł czas edukacji w liceum. Poszłam w zupełnie nowe i
nieznane mi środowisko. Jednak szybko się w nim odnalazłam i
poznałam ciekawe osoby. Jedną z nich była moja obecna przyjaciółka
Natalia. Na którą zawsze mogłam liczyć. Była dla mnie
bardzo dużym wsparciem w tym okresie nauki. Zawsze chętna do
pomocy, otwarta i empatyczna. Często gdy czekałam na transport do
domu, zostawała ze mną po lekcjach dotrzymując mi towarzystwa. Na
początku podobało mi się w liceum, jednak po pewnym czasie
zmieniłam swoje zdanie dzięki mojej polonistce. W pierwszej klasie
wszystko było w porządku jednak gdy znalazłam się już w drugiej
klasie liceum nagle moje życie totalnie się zmieniło. Moja
polonistka, która była równocześnie naszą
wychowawczynią była niemiła dla mnie i mojej klasy. Często
kierowała niegrzeczne komentarze w moją stronę i upokarzała mnie
i innych na forum klasy. Po pewnym czasie bałam się przychodzić na
jej zajęcia. Byłam wystraszona. Często dawała nam do zrozumienia,
że nie powinniśmy być w tej szkole. Sprawiła, że moja samoocena
spadła jeszcze niżej niż była. Wpadłam w złe towarzystwo.
Dokonywałam złych wyborów. Ciężko było mi funkcjonować
na co dzień. Chciałam tylko jak najszybciej skończyć tą szkołę.
Niestety moje problemy nabrały takich rozmiarów, że musiałam
szukać pomocy u psychologa szkolnego. Był to też taki okres gdzie
człowiek dorasta, szuka swojego miejsca. Ja jednak zaczęłam się
za bardzo ukrywać. Chciałam za wszelka cenę zatuszować fakt, że
nie mam nogi. W tym wieku człowiek chce się podobać płci
przeciwnej. Ja w głowie miałam takie myśli, że nie mogę nikomu
się podobać skoro nie mam nogi. W tym czasie nieszczęśliwie się
zakochałam. To jeszcze bardziej mnie w tym utwierdziło, że nie ma
dla mnie szans. Gdy było lato nie potrafiłam wyjść w sukience na
dwór. Cały czas chodziłam w spodniach pomimo, że na
zewnątrz było po 30 stopni w cieniu. Robiłam wszystko aby ukryć
to, że nie mam nogi. Chciałam wyglądać jak najlepiej. Nie liczył
się mój komfort fizyczny i psychiczny, tylko to co ludzie
pomyślą na mój temat. Dopiero w tym roku odważyłam się
dokonać tych zmian. Zmieniłam swoje myślenie i podejście do tego.
Nie chciałam się wyróżniać, chciałam żyć normalnie. To
powodowało, że próbowałam wpasować się w towarzystwo.
Chciałam żyć jak inni. Nie potrafiłam zaakceptować tego, że
różnie się od innych ale przecież to nic złego. Ja jednak
w tym czasie miałam „klapki na oczach”. Było mi ciężko żyć
i tkwić w tym. Moim jedynym bezpiecznym miejscem była wieś, na
której mieszkałam przed chorobą. Tam nie przejmowałam się
niczym, wszyscy mnie znali i nie musiałam się z niczym ukrywać.
Wychodziłam sobie swobodnie na dwór bez protezy, a nawet
nauczyłam się jeździć rowerem. Tak naprawdę wsiadłam i po
prostu pojechałam przed siebie. Prawdą jest, że tego się nie
zapomina. Pokonywałam coraz dłuższe dystanse. Jazda na rowerze
sprawiała, ze czułam się swobodnie. Mogłam oddalić się od domu,
zobaczyć inne miejsce, podziwiać naturę, zmęczyć się fizycznie.
Czułam się po protu wolna, niezależna. Mogę wam zdradzić ,że w
najbliższym czasie zamierzam się tym jeszcze bardziej zająć.
Niestety ale proteza nie jest za bardzo wygodna. Nie da się w niej
spędzić cały dzień bo w pewnym momencie masz już dosyć. To jest
coś sztucznego, co nigdy nie zastąpi prawdziwej nogi. Ułatwia to
poruszanie się i funkcjonowanie na co dzień. Jednak na tym nie
powinien opierać się cały świat. Ja jednak w tym czasie miałam
właśnie takie podejście. Zagubiłam się w tym wszystkim, nie
wyobrażałam sobie życia bez protezy czy pokazania się innym bez
niej. Był to trudny dla mnie czas. Co spowodowało, że się
zmieniłam? Jak do tego doszłam? O tym już wkrótce...
Szkoda, że tak cierpiałaś przez nauczyciela... Mam nadzieję, że już nie uczy, albo przynajmniej zrozumiała ile zła wyrządziła.
OdpowiedzUsuńBardzo ważne jest to o czym piszesz. :)
Niestety uczy. Na szczęście jest to już zamknięty dział i mogę zająć się czymś innym 😊
Usuń